piątek, 27 lutego 2015

Odeszła.

Jej dłoń traci uścisk. Staje się wątła, bez życia. Jej serce przestaje bić, powieki opadły na dobre. Już nigdy nie uniosą się ku górze, już nigdy nie ukażą lazurowych tęczówek pełnych blasku i radości do ostatniego oddechu. Nie krzyczysz, nie płaczesz, nie robisz nic. Zupełnie nic poza siedzeniem w bezruchu i skupieniem wzroku na jej twarzy, twarzy o rysach delikatnych, niewinnych, wygląda jak śpiące dziecko.
Tylko, że to dziecko już się nie obudzi.
           - To już koniec panie Zbyszku – wstajesz.  Narzucasz bluzę i opuszczasz szpital. Po prostu idziesz przed siebie  między kroplami deszczu. Niebo płacze. Dlaczego płacze? Przecież właśnie zyskało najcudowniejszego anioła, Twój anioł do odszedł do niebios.
           Ale niebo płacze. 
          Płacze za Ciebie. Dlaczego ty tego nie robisz? Obiecałeś to jej, przyrzekłeś, że nie będziesz płakać. Ty nigdy nie łamiesz obietnic. Nie kontrolujesz swoich kroków, nie dbasz o nic.  Nie dbasz o swoje bezpieczeństwo na przejściach dla pieszych. Idziesz, idziesz jak w amoku, jakby Twoja dusza była w innym miejscu. Przecież była, została przy niej.
Nogi zaprowadziły cię do domu, waszego domu, który był spełnieniem jej marzeń. Urządzałeś go tak jak chciała, jak Ci opowiadała. Chciałeś spełniać wszystkie jej marzenia.  Słyszałeś jeszcze jej dźwięczny śmiech, który echem wracał obijając ściany. Śmiech który został tylko w Twojej głowie. Nigdy nie usłyszysz go na żywo. Zostały ci tylko wspomnienia o jego dźwięku i te kilka nagrań które nie oddają w pełni jego cudowności.
Zamykasz drzwi na klucz, który później ląduje w kącie. Wchodzisz do sypialni. Na fotelu leżą jej ubrania. Beżową sukienkę unosisz do twarzy by uraczyć swoje nozdrza jej delikatną wonią. Dostrzegasz ramkę ze waszym wspólnym zdjęciem  na komodzie. Trzymając ją w drugiej dłoni dokładnie ilustrujesz jej uśmiechniętą twarz, widzisz radość  w tych cudownych oczach, była wtedy taka szczęśliwa.
 Pamiętasz ten dzień doskonale.Wracasz do niego we wspomnieniach, już nic innego ci nie zostało tylko wspomnienia o niej, cudowne wspomnienia.


Siedzisz pod drzwiami i płaczesz.
Kochanie, miałeś nie płakać. 
Nie umiesz inaczej. Wiesz, że obiecałeś, że zawodzisz ją, bo miałeś być silny. A nie byłeś. Złamałeś się. To za wiele, nawet jak na Ciebie.  
Jej nagłe pojawienie się w twoim życiu nadało mu sens, a teraz z jej odejściem znów ten sens tracisz. 
Leżysz w łóżku. Sam ale czując jej obecność. Przecież jeszcze niedawno tutaj była.  Leżała obok i jak to miała w zwyczaju Wsłuchiwałeś się w rytmiczne stukanie deszczu w parapet.  Sekundy ciągną się jak godziny. Nie masz pojęcia ile czasu już spędziłeś w waszej sypialni powoli wypłakując oczy. Czujesz, że nawet nie masz już siły płakać chociaż tak bardzo chcesz. Poniekąd daje ci to ulgę, ale wciąż czujesz ból, bo zdajesz sobie sprawę, że już nigdy nie powiesz jej jak bardzo ją kochasz, już nigdy nie będziecie się wygłupiać w mieszkaniu czy nawet na mieście, nigdy więcej się nie pokłócicie i nie pogodzicie po kilku chwilach, już nigdy nie poczujesz przed wejściem do domu kolejnego spalonego obiadu, już nigdy jej nie przytulisz.
Dzwonek do drzwi drażni twoje uszy, nie chcesz z nikim rozmawiać, nikogo teraz widzieć, chcesz samotności, irytujący dźwięk wcale się nie ucisza, a gość jest bardzo uparty. Poddajesz się i otwierasz.
Nie sądziłeś, że to Monika lecz Michał. Też płakała, miała podpuchnięte i czerwone oczy.
- Mam coś dla ciebie - wręcza ci białą kopertę z twoim imieniem, przytula cię i odchodzi.
Siadasz na kanapie w salonie i boisz się otworzyć kopertę.
Jest tam list, dla ciebie.


Kochanie,
Obiecałam sobie, że żaden facet nie wejdzie do mojego życia, chroniłam się przed tym, a ty nie patrzyłeś na zakazy jakie stawiam na swojej drodze i bezprecedensowo władowałeś się tutaj z tą swoją miłością i mi wszystko zburzyłeś, to wszystko co sobie ułożyłam. Wiedziałeś, że umieram, wiedziałeś na co się piszesz, a jednak mnie pokochałeś.
I ja pokochałam Ciebie. Byłeś najlepszym co mnie w życiu spotkało. Pokazałeś mi co to miłość. Z całego serca ci za to dziękuję. 
Wiesz, jestem pewna, że złamałeś obietnicę i teraz płaczesz, ale pamiętaj, że nie możesz zamknąć się w sobie. Wiem, że teraz sądzisz, że to koniec świata i wszystko straciło sens, ale tak nie jest.
Ja odeszłam, ale wrócę. Powrócę jako ktoś inny. Będę kobietą, która ujrzysz na meczu, będę głośno krzyczeć z trybun i skakać, podejdę pogratulować wygranej. Uśmiechnę się, a ty się we mnie zakochasz od pierwszego wejrzenia. I całkowicie uleczę twoje serce. Pamiętaj o tym.  
Mimo wielu kłótni, słabszych momentów, te kilka lat, które spędziłam z tobą były najlepszymi latami w moim życiu. 
Ból po stracie minie, ale nie możesz zamykać się na innych, na ich pomoc, masz najwspanialszych przyjaciół na całym świecie. Michał, Monika, wszyscy są wspaniałymi ludźmi, jak ty, proszę wychodź z domu, przypomnij sobie jak wiele radości daje ci siatkówka. Ja w ciebie wierzę, że dasz sobie radę.
Nie potrafię pisać takich rzeczy, takich listów pożegnalnych, dobrze, że tylko raz w życiu przyszło mi się z tym zmierzyć i chyba mi to nie wyszło. Jedno musisz wiedzieć, że byłeś i jesteś jedyna i największą miłością mojego życia. 

Na zawsze twoja Iga.