niedziela, 28 września 2014

Miłość bez tchu.

                Nie wierzysz w to, co widzisz. Nie wierzysz, że kobieta, która spogląda na Ciebie z tafli lustra to naprawdę ty. Nie wierzysz w to, co się dzieje dookoła Ciebie. Masz wrażenie, że Twoje szczęście za moment pęknie niczym bańka mydlana i obudzisz się w swoim małym mieszkaniu po jakiejś imprezie i znów będziesz zastanawiać się ile oddechów Ci pozostało.
                Ale to nie sen. To rzeczywistość. Piękna rzeczywistość.
                Rzeczywistość, w której nie myślisz o tych tchnieniach, o uciekających Ci sekundach życia, bo liczy się tu i teraz, liczy się to, że jesteś najszczęśliwszą kobietą na świecie, która za chwilę stanie się jeszcze szczęśliwszą żoną.
                Z zamyślenia wyrywa Cię pukanie do drzwi.
                - Iga. – Przy Twoim boku zjawiła się Monika z równie wielkim uśmiechem na twarzy, co Twój. – Czeka już na Ciebie.
                Powoli wychodzisz ze swojej sypialni na korytarz gdzie czeka na Ciebie przyszły mąż w towarzystwie swojego świadka – Michała.
                Reszta gości czekała już w kościele na wasze przybycie. Im bliżej świątyni byliście, tym bardziej się denerwowałaś. Stojąc na progu, kiedy wszystkie oczy były skierowane na Ciebie i Twojego ojca, który prowadził Cię do ołtarza, bałaś się, że nie uda Ci się zrobić pierwszego kroku w przód. Ale wszystko poszło dobrze. Za drzwiami kościoła zostawiłaś całe nerwy i u boku Zbyszka byłaś całkowicie rozluźniona i z uśmiechem wyrecytowałaś przysięgę małżeńską nie odrywając wzroku od ukochanego.
                Nie sądziłaś, że kiedykolwiek będziesz tak szczęśliwa jak w momencie, kiedy jako świeżo upieczona żona wybiegałaś z kościoła z mężem przy boku, a rodzina i przyjaciele obsypywali was płatkami róż. Nie potrafisz kryć uśmiechu. Nie musisz tego robić. Wszystkich cieszy twoje, wasze szczęście.
                Od waszego pierwszego tańca, do ostatniego gościa wychodzącego z przyjęcia wszyscy bawili się w najlepsze, a w ich centrum WY. Młode, szczęśliwe małżeństwo niemyślące, co dalej, niezaprzątające sobie głowy o przyszłości. Dla was liczyło się tu i teraz, tylko ta druga połówka, która była całym światem dla partnera.    
                Radość była jeszcze większa, kiedy Monika oznajmiła Michałowi, że jest w ciąży, a on wykrzyczał tą wieść wszystkim dookoła.
                - Dlaczego nie mówiłaś nic wcześniej? Gratulacje – przytuliłaś kobietę.
                - Szukałam odpowiedniego momentu – uśmiech nie schodził jej z twarzy tak jak i tobie.


                - Jestem najszczęśliwszym facetem na tym świecie – powiedział Michał podchodząc do Ciebie pod koniec wesela.
                - Obaj jesteśmy Misiek – poklepałeś go po plecach – Gratuluję, będziesz cudownym ojcem. 
                - Nadal w to nie wierzę – przetarł twarz dłońmi i zaśmiał się. – Ty właśnie ożeniłeś się z kobietą swoich marzeń, a ja niedługo zostanę ojcem. Powiedz, że to nie sen?
                Nic nie powiedziałeś, tylko uszczypnąłeś go.
                - Ała! – Parsknął i znów się śmiał.
                - Przeklęte szpilki – Iga opadła na fotel stojący niedaleko rzucając wyzwiskami pod adresem butów na wysokim obcasie, które nosiła całą noc. 
                - Mówiłem, żebyś kupiła niższe – zaśmiałeś się siadając obok niej.
                - Pamiętasz jak kiedyś powiedziałeś, że mógłbyś mnie nosić na rękach całe życie?  Tak?! To masz okazję się wykazać. – Wyciągnęła ręce w Twoją stronę.
                - Ostatni goście już się zbierają, pożegnamy się i też możemy się zbierać.
                I pożegnaliście wytrwałe ciotki, które trzymały się do samego końca przyjęcia, rodziców i sami zwinęliście się do pokoju.

                Cisza, spokój, słońce, plaża i wasza dwójka. Podróż poślubna, o jakiej marzyliście.  Macie spokój i możecie nacieszyć się sobą przed nadchodzącym zgrupowaniem kadry. Cieszysz się na te chwile sam na sam z Igą, bo wiesz, że po powrocie spakujesz walizki i wyjedziesz do spalskich lasów by przygotować się do Ligi Światowej i najważniejszej imprezy sportowej, jaką są Igrzyska Olimpijskie rozgrywane tym razem w stolicy Wielkiej Brytanii. Ale teraz nie zaprzątasz sobie tym głowy, teraz spędzasz czas tylko ze swoją żoną. Coraz bardziej martwisz się o nią. Tryska szczęściem, ale widzisz po niej, że w ostatnich dniach nie czuje się najlepiej. Tłumaczy, że to długi lot i zmiana czasu, ale wiesz, że nie chce niszczyć wam urlopu i coś ukrywa.
                Nie dopuszczasz do wiadomości, że teraz mogłoby coś się stać, że mogłoby się stać najgorsze, że teraz los mógłby zabrać ją z Twojego życia. Chociaż wiesz, że to kiedyś nadejdzie, nie chcesz o tym myśleć.
                - Iga, gdzie jesteś? – Wołasz, kiedy zastajesz puste łóżko po przyjściu ze śniadaniem dla waszej dwójki. Znalazłeś ją w łazience, znów pochyloną nad umywalką, kiedy z jej nosa ciekła krew.


                                ***

Wiem, przepraszam, ale brak laptopa przez ponda tydzień totalnie wybił mnie z rytmu i przepędził moją wenę. but wait, who cares? WE ARE THE WORLD CHAMPIONS!
Rozdziały na tym blogu będą pojawiać mniej więcej co dwa tygodnie.  Na zmianę z rozdziałami na  "Anioł Smutku" który rusza wraz z początkiem PlusLigi, a konkretniej z pierwszym meczem Skry:)
A za brak komentarzy u was także przepraszam, ale mam zaległości, jak stąd do wieczności i próbuję się odkopać powoli.

środa, 20 sierpnia 2014

Szczęście na każdego czeka gdzieś.

                Polacy znakomicie poradzili sobie w Pucharze Świata. Niestety ty nie mogłaś tam być z nimi, nie mogłaś znów zdzierać gardła na hali, nie mogłaś cieszyć się z nimi. Wszystko przez to, że czułaś się coraz gorzej, a omdlenia zdarzały się już za często. Wszystko to było wywołane intensywnym trybem życia jaki ostatnio prowadziłaś. Zmiana miejsca zamieszkania, całego otoczenia to nigdy do najłatwiejszych nie należało.
                To zaskakujące jak bardzo zmieniło się Twoje życie w przeciągu ostatnich miesięcy, jak bardzo Ty się zmieniłaś pod wpływem Zbyszka, pod wpływem Jego miłości, Waszej miłości. Czułaś się z tym co Cię spotkało cudownie. Jak jeszcze nigdy wcześniej. Nawet nie myślałaś tak wiele o chorobie. Nie mogłaś o nie zapomnieć, ale już nie spędzała Ci snu z powiek.
                Hala warszawskiego lotniska wypełniona była dumnymi kibicami którzy chcieli jak najlepiej powitać siatkarzy i podziękować im za kolejny powód do dumy. Gdzieś za tym tłumem stałaś Ty razem z Moniką nie mogąc się doczekać aż po ponad dwóch tygodniach tak po prostu przytulisz się do Zbyszka.
                Przez okres swojej znajomości, swojego związku staliście się dla siebie powietrzem. Jedno nie mogło wytrzymać bez drugiego. Po kilku dniowej rozłące jakie niosły ze sobą jego wyjazdy na mecze ligowe cieszyłaś się z Jego powrotu jakby był na dalekiej wyprawie. Ludzie mogą powiedzieć, że zachowujecie się jak para niedojrzałych nastolatków, a wy po prostu się kochaliście, tak prawdziwie.
                Pisk, krzyk ogólny harmider zawładną grupą kibiców kiedy reprezentanci pojawili się przed nimi z medalami na szyjach.  Ty sama uśmiechnęłaś się widząc rozglądającego się na boki Zbyszka.
                Kilka podpisanych koszulek, zdjęć, wywiadów i już mógł zamknąć Twoje drobne ciało w swoich ramionach, już mogłaś poczuć jego zapach, który zastępowały Ci w domu jego bluzy i swetry. Przyjemnie czułaś się w jego ramionach, nawet nie obchodziło Cię to, że uwaga większości kibiców została skierowana na was. Nie liczyło się nic poza bezpieczeństwem jakie czułaś przy nim.
               
                Lubiłaś świąteczną atmosferę dookoła. Lubiłaś świąteczne utwory grane w radiach. Lubiłaś przyozdobione wystawy sklepów, które miały przyciągać klientów. Lubiłaś spędzać długie godziny w galeriach handlowych polując na prezenty dla bliskich. Lubiłaś przyglądać miastu które kryło się pod warstwą białego puchu.  Od zawsze lubiłaś święta a te były wyjątkowe.
                Uśmiech nie schodził Ci z twarzy, kiedy przyglądałaś się jak Twój ukochany do późnych godzin gra z Twoim młodszym bratem w gry na playstation. Cieszyłaś się, że Twój kochany braciszek w końcu zaakceptował zaistniałą sytuację i że tak bardzo polubił Zbyszka. Prawdę mówiąc to nie odstępował go na krok.
                Atmosfera w Twoim rodzinnym domu zawsze była wymarzona w tych świątecznych dniach. Wszyscy spędzali czas razem, przy wspólnym stole, śpiewali kolędy, śmiali się. Tego dnia zobaczyłaś, że potrafią zapomnieć o tym co spadło na waszą rodzinę, o Twojej chorobie. A i cieszyłaś się, że Twoja rodzina tak bardzo polubiła Zbyszka, że dobrze dogadywał się nie tylko z Kacprem ale i Twoimi rodzicami.

                Denerwowałeś się jak cholera. Od zakończenia kolacji wigilijnej chodziłeś strasznie spięty. Chyba nawet przed najważniejszymi meczami towarzyszyło Ci mniej nerwów. Cały czas czekasz na odpowiedni moment, na chwilę idealną. Chociaż każda wydaje się taka, ta musiała być wyjątkowo.
                Teraz czy poczekać jeszcze? Teraz czy może trochę później? Co chwilę nachodziły Cię takie pytania, bo nie wiedziałeś jaki moment będzie najodpowiedniejszy.
                - Iga zagrasz?
                Zaskoczyło Cię to, widziałeś pianino stojące w kącie salonu ale prędzej spodziewałbyś się, że to Kacper uczy się na nim gry niż tego, że to Iga zasiądzie na stołku i zacznie grać jedną z Twoich ulubionych kolęd.
                - Nie mówiłaś, że grasz – powiedziałeś siadając obok niej i patrząc jak jej palce sprawnie poruszają się po klawiszach. Miała zamknięte oczy i całą sobą wczuwała się w graną melodię.  Reszta siedząca na kanapie cichutko śpiewała dobrze znany tekst.
                - Dawno nie grałam – oparła głowę na Twoim ramieniu kiedy skończyła grać – Zapomniała jakie to cudowne uczucie. – Poczułeś, że teraz będzie odpowiedni moment, że teraz musisz to zrobić.
                Wyjąłeś z kieszeni marynarki małe, czerwone pudełeczko. Otwarłeś jej i delikatnie położyłeś na jej kolanach.
                - Wyjdziesz za mnie? - Szepnąłeś do jej ucha.
                Spojrzała na Ciebie,  w jej oczach gromadziły się łzy ale na ustach miała ogromny uśmiech. Nie powiedziała nic, nie użyła żadnych słów by dać Ci odpowiedź, a po prostu Cię pocałowała, a Ty nie mogłeś w to uwierzyć, nie mogłeś uwierzyć w to, że się zgodziła.
                Całe zdenerwowanie jakie targało Tobą przez ostatnie minuty zrobiło miejsce dla szczęścia, niewiarygodnego, bezgranicznego szczęścia i miłości.
                - Mogę mieć do Ciebie prośbę? – zapytał chłopiec siadając obok Ciebie na kanapie, kiedy zostaliście sami.
                - Jasne – powiedziałeś z uśmiechem.
                - Obiecaj mi, że zrobisz wszystko żeby Iga nie odeszła, żeby ona żyła jak najdłużej, bo nie zasłużyła sobie na to, obiecasz mi?
                Zaskoczyło Cię to, a widząc łzy w oczach chłopca sam miałeś ochotę się rozpłakać. Iga była dla niego strasznie ważna, bardzo kochał swoją siostrę, a okrutny los chciał mu ją zabrać i to zabrać tak szybko.
                - Zrobię co w mojej mocy, będę o nią dbał na każdym kroku żeby była z nami jak najdłużej.

                Nie zauważalna łza wypłynęła z Twojego oka, bo wiedziałeś, że tak ogromne szczęście nie jest ci dane na długo, że kiedyś przyjdzie ten dzień i zabierze Ci to co dla Ciebie, i nie tylko Ciebie jest najważniejsze. 

***
za długo, za długo.  
nie wiem kiedy pojawi się następny ale chciałabym przed MŚ. 
chyba początek wyszedł, końcówka nie bardzo. 
nie wykluczam przerwy w najbliższym czasie.
Wyblakłe myśli - one party, zapraszam.
i jest jeszcze Bartek ale nie wiem...

piątek, 1 sierpnia 2014

Rozsądek się nie liczy kiedy mowa o uczuciach.


Ostatni mecz Polaków w tegorocznej edycji Ligii Światowej. Gdańska Ergo Arena pęka w szwach, mieni się czerwienią i bielą. Kibice zdzierają gardła kibicując swojej drużynie, a i Monika nie zostajecie w tyle. Skaczesz, klaszczesz, śpiewasz ile tylko możesz. Widzisz uradowanego Zbyszka na boisku i sama się cieszysz.
Nie dałaś rady bronić się przed miłością. Dopadła Cię i schwytała w swoje sidła. Chociaż bałaś się tego co poczułaś do mężczyzny – zaryzykowałaś. Na razie nie żałowałaś i on również. Dopiero poznawaliście sobie nawzajem. Oswajałaś go z tym co Ty i Twoi najbliżsi wiedzą od dawna. On dopiero to poznawał, a i tak byłaś pod wrażeniem jak dzielnie to znosił, jak Ci pomagał kiedy dopadały Cię gorsze dni, był na każdej wizycie u lekarza, pilnował byś zażywała leki.
Jednak nadal bałaś się jednego, bałaś się wyznać wprost, po prostu powiedzieć mu, że go kochasz. Wiedziałaś, że on jest tego świadomy, że wie jakie są twoje uczucia względem jego osoby ale od zawsze miałaś problem z mówieniem o uczuciach.
Cieszyłaś się, cieszyłaś się razem z całą halą kiedy w walce o brąz Ligi Światowej Polacy pokonali reprezentację Argentyny 3:0. Mimo że większość żon i dziewczyn zawodników z jakimi teraz siedziałaś była Ci obca – rzucałyście się sobie w ramiona z euforii. Cała siatkarska Polska cieszyła się z ich wygranej.
Zbiegłaś na dół i rzuciłaś się Zbyszkowi na szyję gratulując zwycięstwa.
- Miłość dodaje Ci skrzydeł – rzucił Kubiak uśmiechając się do was.
Dodawał. Wszyscy mówili, że odkąd jesteście razem Zbyszek się zmienił. Zaczął inaczej spoglądać na życie. Nauczyłaś go czegoś, pokazałaś mu doceniać chwilę. I na boisku wszystko wychodziło mu lepiej. Miłość potrafi zdziałać cuda.
- Moi rodzice zapraszają nas na kolację w przyszłym tygodniu – powiedział kiedy wyszliście z hali tylnym wyjście. Przeraziło Cię to.
- Kochamcię – palnęłaś z szybkością karabinu maszynowego, a on się zatrzymał i spojrzał na ciebie.
- Co powiedziałaś?
- Że Cię kocham – ledwie słyszalnie wyszeptałaś.
- Nie słyszę co mówisz.
- Kocham Cię – krzyknęłaś tak, żeby cały Gdańsk mógł to usłyszeć i nie wiesz czy usłyszał, ważne, że on usłyszał i z czułością Cię pocałował.

Kiedy człowiekowi wydaje się, że wszystko jest już idealnie, że nic nie może popsuć szczęścia jakie sobie zbudował nagle trach! Coś niezauważalnie wkrada się do niego i płata figle. Próbuje zburzyć to szczęście i nas pogrążyć.
Kolacja u Twoich rodziców miała przebiec bez problemowo, miała być tylko formalnością, bo przecież byłeś pewien, że seniorzy polubią Twoja dziewczynę. Matka już kiedy o niej opowiadałeś była zachwycona.
- Kochanie, moi rodzice nie gryzą, naprawdę nie ma się czym denerwować – uspokajałeś swoją dziewczynę kiedy dramatyzowała o złym wrażeniu i innych duperelach.
- Łatwo Ci powiedzieć.
- Ze mną wytrzymali już dwadzieścia cztery lata więc zniosą wszystko – zaśmiałeś się.
                Twoja matka przywitała was miło i od razu polubiła Igę, niezmiernie Cię to ucieszyło. Jedyne co nie dawało Ci spokoju to podejście ojca. Przyglądał się jej z daleka i zadawał niezręczne pytania. Senior zawsze podchodził sceptycznie do Twojego życia uczuciowego. Jednak wcześniej nie pojawiła się taka osoba jak ona.
                Brunetka pomagała Twojej mamie w dokończeniu kolacji, a ty zostałeś sam z ojcem. Poprosił Cię o rozmowę na osobności. Byłeś przekonany, że chodzi o kolejny sezon klubowy bądź zakończoną Ligę Światową.
                - O czym chciałeś porozmawiać?
- Synu, dlaczego jesteś z tą dziewczyną? Z litości? Żal ci jej? – pytanie ojca totalnie Cię zaskoczyło.
                - Kocham ją.
                Zaśmiał się.
                - Jesteś za młody, żeby wiedzieć cokolwiek o miłości! – zaśmiał się – Siatkówka to ona powinna być dla Ciebie najważniejsza, a nie jakaś umierająca dziewczyna.  Przejrzyj na oczy!
                - Przestań!
                -  Musisz myśleć o swojej karierze, a nie o schorowanej dziewczynie, która zrujnuje Ci życie. Za chwilę będziesz musiał pomagać jej na każdym kroku, zawalisz treningi, zaprzepaścisz swoją szansę! Póki nie ma problemów jest dobrze ale one za chwilę się pojawią. I co? Zostawisz ją?
                - Nigdy jej nie zostawię, bo ją kocham, a ty nic nie rozumiesz! - Wszystko się w Tobie gotowało. Miałeś dość słuchania ojca.
                - Ty nic nie rozumiesz, jesteś za młody by cokolwiek rozumieć. Dobrze Ci radzę zerwij z nią nim to zajdzie za daleko i zajmij się siatkówką, bo ona ma dla Ciebie godną przyszłość.
                Nie wiedziałeś, że Iga przyszła zawołać was na gotowy już posiłek i przysłuchiwała się całej tej rozmowie. Zorientowałeś się dopiero kiedy usłyszałeś jak zbiega po schodach. Wybiegła z domu Twoich rodziców, a ty za nią. Wołałeś – nie reagowała.
                - Iga! – Złapałeś ją za ramię i zatrzymałeś.
                - On ma rację, Twój ojciec ma rację. – Płakała, a Ciebie to bolało, nie powinna płakać przez to co on mówił. – Ty musisz się skupić teraz na siatkówce, na grze, a ja Ci tylko w tym przeszkadzam. Lepie odejdę teraz, nim się przywiązałeś. – nie patrzyła w Twoje oczy.
                - Słuchaj – uniosłeś jej twarz, zmusiłeś by spojrzała na Ciebie – mam w dupie co mówi mój ojciec, według niego powinienem tylko trenować, zajmować się tylko siatkówką, nic więcej, on nie jest mną, nie wie co czuje, nie wie, że świata poza Tobą nie widzę, że nie potrafię żyć bez Ciebie, ty dajesz mi szczęście, chęć do życia i grania w siatkówkę.
- Ale…
- Żadnego ale! Kocham Cię, zapamiętaj to sobie! – przytuliłeś ją – chodźmy do mnie.
Uwierzyła i już było dobrze. Nawet Twój ojciec zdołał przyjść i przeprosić.



***
nie podoba mi się.
ale chrzanić to!
dobranoc. 
zapomniałabym 
zapraszam na one-party Wyblakłe myśli

niedziela, 20 lipca 2014

Całe życie uciekałam przed miłością, a kiedy życie mi ucieka miłość na mnie wpada.

                Kiedy człowiekowi zaczyna zależeć zachowuje się zupełnie inaczej. Nie chce się zawodzić tej osoby. Pragnie dzielić każdą z możliwych chwil. Ale przecież Tobie nie zależy, Tobie nigdy nie zależy. Nigdy się nie przywiązujesz. Nigdy się nie zakochujesz. Skoro tak było, to dlaczego to robiłaś? Dlaczego stawałaś na głowie by do umówionej godziny poczuć się lepiej, żeby nie bolał cię każdy milimetr drobnego ciała? Żebyś mogła pewnie stanąć na nogach bez zawrotów głowy i zupełnej pustki przed oczami? Nie wiedziałaś, ale na pewno ci nie zależało.
                Byłaś przyzwyczajona do tych dni kiedy to cholerstwo odbierało ci wszystkie siły. Zwykle tak jak radzili lekarze, czekałaś aż to minie. Tego dnia nie mogłaś. Najzwyczajniej w świecie nie mogłaś tak po prostu tego przeczekać. Dlaczego? Obiecałaś mu, że będziesz, a nie chciałaś Go rozczarować. Mimo wszystko punkt osiemnasta byłaś w mieszkaniu atakującego i czekałaś aż poda swoje popisowe danie.
                - Pewnie trafię jeśli powiem, że przygotowałeś coś z kuchni włoskiej?
                - Tak łatwo dałem się rozgryźć?
                Zaśmiałaś się. Naprawdę lubiłaś spędzać czas w Jego towarzystwie. Nawet chętnie słuchałaś jak opowiadał o siatkówce. Obiecałaś, że przyjedziesz na jeden z meczy w ramach tegorocznej Ligii Światowej.
                - Nie smakuje Ci?
                - Smakuje, smakuje naprawdę – uśmiechnęłaś się delikatnie – przepraszam, muszę do toalety – chciałaś wstać ale od razu zakręciło Ci się w głowie jak i zrobiło ciemno prze oczami.
                - Iga, wszystko w porządku?
                - Tak oczywiście, to chwilowe – spróbowałaś ponownie i już było o wiele lepiej. Zdołałaś przejść kawałek i upadłaś. Momentalnie straciłaś kontakt z rzeczywistością. Mężczyzna zaniepokojony hałasem od razu znalazł się przy Tobie. Próbował do Ciebie mówić ale był zupełnie zagubiony w zaistniałej sytuacji. Nigdy dotąd nie przytrafiło mu się nic podobnego. Nie wiedział czy od razu zabrać cię do szpitala czy spróbować cię ocucić. Po Twoim ostatnim krwotoku wydawało mu się to coraz bardziej podejrzane. Jednak po chwili odzyskałaś przytomność.
                - Zbyszek?  Co się stało? – mężczyzna przełożył cię na kanapę.
                -Straciłaś przytomność. Na pewno wszystko w porządku? To nie jest normalne, najpierw ten krwotok teraz to. Co się dzieje? – bałaś się tego momentu. Bałaś się, że nie będziesz mogła przed nim ukrywać tego, że jesteś chora, że prędzej czy później on także będzie musiał poznać całą prawdę.  – Jutro zabiorę Cię do lekarza.
                - Nie muszę iść do lekarza by wiedzieć skąd te omdlenia i zawroty. Oni nic nowego mi nie powiedzą i nie poradzą na to – Chciałaś usiąść ale znów wróciły zawroty głowy.
                - Spokojnie, leż. Może przyniosę Ci wody?!– już wstał i chciał iść do kuchni.
                - Jestem chora. Umieram. – i w tym momencie go zamurowało, a ty chcąc nie chcąc musiałaś powiedzieć mu o wszystkim.

                Niecodziennie dowiadujesz się o tym, że osoba którą obdarzyłeś ogromnym uczuciem umiera. Niecodziennie dowiadujesz się, że ten ktoś umiera i nie ma dla niego ratunku, mimo że kochasz tą osobę nie możesz jej pomóc. Jakie to uczucie?
                Okropne.
                Okropna jest ta bezsilność którą teraz w sobie czułeś. Tak bardzo chciałeś, a nie mogłeś jej pomóc. Leczenie przestawało dawać efekty. Chciałeś być przy niej, chciałeś jej pomóc. Chociażby wspierać mentalnie.  Odkąd Iga pojawiła się w Twoim życiu ono zmieniło się diametralnie. Zacząłeś inaczej postrzegać wszystko dookoła. Podobno człowiek zmienia się pod wpływem miłości, ale przecież Twoja miłość nie zapowiadała się szczęśliwie. 
Do dnia kiedy kobieta powiedziała Ci o swojej chorobie nawet przez myśl Ci nie przeszło, że ona nie dożyje starości. Faktem jest, ze każdy człowiek jest samoistną jednostką, każdy ma swój unikalny sposób bycia, każdy zostawia inny ślad linii papilarnych, każdy jest inny. Bezprecedensowy. Tak i każdy inaczej zareaguje na wieść o tym, że umiera, inaczej żyje ze świadomością, że od wewnątrz zżera go paskudna choroba. Powiedziałbyś, ze znaczna część ludzi się załamie. Nie będzie widziała dalszego sensu życia, bo przecież za kilka-kilkanaście miesięcy jej ziemska Egzystencja dobiegnie końca. Zostanie tylko kilka wspomnień, które po okresie bólu, tęsknoty i cierpienia pokryją się warstwą kurzu w sercach bliskich. Aczkolwiek są również tacy ludzie, którzy nie czują oddechu śmierci na karku, nie słyszą jego kroków które z dnia na dzień stają się bliższe. Są osoby które potrafią żyć z tym jak gdyby nigdy nic się nie stało. Właśnie taka była Iga. Siedząc z nią na parkowej ławce i słysząc jej dźwięczny śmiech nigdy nie przypuszczałbyś że ona umiera. Zawsze była taka radosna, uśmiechnięta, a radością z każdej chwili potrafiła zarazić wszystkich dookoła.
- Jak ty to robisz?
- Co robię?
- Jesteś taka spokojna, szczęśliwa, a wiesz przecież, że niedługo zostawisz tutaj wszystkich których kochasz, że niedługo… no wiesz
- Że niedługo umrę. Nie bój się tego słowa. To normalne słowo. Wszyscy kiedyś umrzemy, tylko ja szybciej, wcześniej i będę na wszystkich patrzeć z góry, będę się śmiać z ludzi kiedy będą się potykać o własne nogi, kiedy zderzą się z drzwiami w markecie, bo te nie zdążą się otworzyć, będę z nimi płakać gdy spotka ich tragedia i będę się z wami cieszyć gdy wygracie kolejne medale.
- I potrafisz tak po prostu o tym mówić?
- Nauczyłam się żyć chwilą, tym co jest teraz, a nie tym co będzie jutro. Ważne jest tu i teraz! Zapamiętaj to sobie. Chodźmy się przejść.
I poszliście przed siebie. Ramię w ramię. Czułeś, że dziś jest inna, że nie trzyma się tak blisko Ciebie. Kiedy robisz krok w jej stronę – odsuwa się.
- Chciałabym Cię o coś zapytać – powiedziała kiedy zbliżaliście się do jej mieszkania.
- Wiesz, że możesz pytać o wszystko.
- Dlaczego to zrobiłeś?
 Nie wiedziałeś o czym mówi.
- Dlaczego się we mnie zakochałeś? Prosiłam Cię byś tego nie robił, a ty obiecałeś. Ja miałam już wszystko poukładane. Żyję ze świadomością, że umrę, że niewielu będzie po mnie płakać chociaż też obiecali, że tego nie zrobią, ale pojawiłeś się ty – odwróciła się w Twoją stronę – z tym swoim uśmiechem którym bajerujesz każdą kobietę i spojrzeniem w którym można zatonąć. Tylko wiesz co? Zrobiłeś coś gorszego niż zakochanie się we mnie.
 Byłeś zagubiony w jej słowach. 
- Pozwoliłeś bym ja pokochała Ciebie, a ja całe życie uciekałam przed miłością, a kiedy życie mi ucieka - miłość na mnie wpada.  
- Wiesz, serce nie sługa.
- Pocałuj mnie po prostu.

I zrobiłeś to, zrobiłeś to o co Cię poprosiła. Pocałowałeś ją jak jeszcze żadną inną kobietę. 

***
po wielu narzekaniach.
których musiała słuchać Coquette:*
jest!
mam nadzieję, że wynagrodziłam wam tą końcówką oczekiwanie.
chyba nawet mi się to podoba. 
zaległości nadrabiam.
chodziło o romansidło Sparksa:) 
do następnego:* 

środa, 9 lipca 2014

A za rogiem może czaić się miłość, prawdziwe zakochanie które zmieni wszystko w ich życiu.

Stefan ostatnio coraz częściej Cię zawodził. Tak jak i teraz. Kiedy wracałaś z zakupów piątkowego popołudnia coś zaczęło Ci się dymić spod maski więc szybko zjechałaś na pobocze. Mechanik z Ciebie był marny więc nawet nie domyślałaś się co mogło się stać. Na domiar złego zapomniałaś komórki.
- Stefan wiem, że ty jesteś stary, ale mogliśmy chociaż do domu wrócić. – Wyjęłaś z torebki paczkę kwaśnych żelek i konsumując je oparłaś się o drzwi swojego garbusa. – I co my teraz zrobimy? – kontynuowałaś swój monolog do samochodu. – Inaczej się umawialiśmy. Musisz jeszcze pożyć.  Ja ci taką fajną zawieszkę zapachową kupiłam.
Usłyszałaś, że tuż za Twoim samochodem zatrzymał się jakiś inny, a po chwili ktoś z niego wyszedł. Zaśmiałaś się widząc Bartmana kierującego się w Twoją stronę z głupim uśmiechem.
- No i czego się szczerzysz? Auto Ci się nigdy nie popsuło? – wysunęłaś w jego stronę paczkę ulubionych żelek – Jak mi pomożesz to dam Ci żelka.
- Temu gruchotowi nie da się pomóc. Nie boisz się nim jeździć?
- Stefan nie słuchaj go, on się nie zna – pogłaskałaś dach swojego auta.
- Stefan?  - parsknął śmiechem wyrywając Ci z dłoni paczkę żelek i od razu pochłonął kilka z nich.
- Ey! Oddaj – krzyknęłaś – Już Cię nie lubię – burknęłaś kiedy oddał CI puste opakowanie.
- Dobre były. – wyjął z kieszeni telefon i wykręcił jakiś numer zostawiając Cię samą przy aucie. Wrócił bo kilki minutach, a ty opróżniałaś już kolejną paczkę żelek.
- Nie mówiłaś, że masz jeszcze jedno opakowanie.
- Co ze Stefanem?
- Mój znajomy mechanik za niecałą godzinę po niego przyjedzie i odholuje do swojego warsztatu. – znów chciał zabrać jej żelki.
- Łapy precz!
- Teraz jedziemy do Ciebie na kolacje. Jakoś musisz mi się odwdzięczyć za uratowanie Stefana.
- A będzie żyć? – pokiwał głową i wsiedliście do jego auta
- Musimy podrzucić mu jeszcze kluczyki.
- Moje zakupy są w bagażniku.

Przyglądałeś się jak dziewczyna krząta się między kuchennymi szafkami. Wyglądała tak zabawnie.  
- Co dobrego serwuje dziś szef kuchni?
- Naleśniki z dżemem brzoskwiniowym albo jajecznicę, co wolisz?
- Naleśniki z nutellą? – wyjęła z szafki pusty słoik po czekoladzie. – O nic nie pytałem. Mogę się rozejrzeć po mieszkaniu?
- Tylko niczego nie ruszaj – pogroziła Ci czymś czego używała do przewracania naleśników na patelni.
Jej mieszkanie nie było duże ale bardzo przytulne. Takie ciepłe i przytulne w swojej prostocie. Nie było tam wielu zdjęć czy drobiazgów. Kilka fotografii w pokoju przedstawiało małego chłopca, a jedna Igę z rodzicami i chłopcem. Wszyscy szczęśliwi, uśmiechnięci. Zaciekawiła Cię kolekcja jej płyt. Większość klasyków z wielu gatunków. Wybrałeś jedną płytę Beatlesów i odtworzyłeś. Od razu z głośników wydobyło się She Loves You Bardzo lubiłeś tą piosenkę.
Trzask drzwi wyrwał Cię z wsłuchiwania się w słowa.
- Iga coś się stało? – zapytałeś będąc pod drzwiami łazienki gdzie właśnie dziewczyna weszła.
- Wszystko w porządku, daj mi chwilkę. – zmartwiłeś się widząc krople krwi na podłodze.
- Tutaj jest krew. Powiedz co się stało. – nie odzywała się, a zza drzwi słyszałeś tylko lecącą wodę – Iga wchodzę.
- Nie! – krzyknęła, ale zdążyłeś znaleźć się już przy niej. Pochylała się nad umywalką przyciskając do twarzy ręcznik. – To nic takiego, naprawdę. Proszę wyjdź. – nie słuchałeś jej słów. Zrobiłeś to czego udało Ci się nauczyć jeszcze w szkole na zajęciach z pierwszej pomocy by zatamować krwotok z nosa, który po kilku minutach ustał. – To się czasem zdarza. – otarła twarz i pomogłeś opuścić jej pomieszczenie – Chwilę odpocznę i będzie wszystko dobrze. – próbowała się do Ciebie uśmiechać, ale nie wychodziło jej to, a ty nie wiedziałeś co w tej chwili powiedzieć. Byłeś w totalnym szoku po tym co przed chwilą się wydarzyło, czego byłeś świadkiem. Udało Ci się zachować zimną krew i pomóc jej. – Nasza kolacja. Będzie zimna.
- Od dawna tak się dzieje? – zapytałeś – to nie jest normalne.
- Dla mnie jest. Nie chcę teraz o tym rozmawiać, jestem zmęczona – usiadła – strasznie boli mnie głowa.
- Chyba powinienem zabrać Cię do lekarza.
- Nie ma takiej potrzeby, zaprowadź mnie do sypialni, dobrze? – Pomogłeś jej wstać i poprowadziłeś do wskazanego pokoju. – Zostaniesz ze mną? – zapytała przykładając swoją głowę do poduszki. Pokiwałeś na zgodę i zająłeś miejsce obok niej. Dokładnie przyglądałeś się jej twarzy. Z przymkniętymi powiekami wyglądała tak spokojnie, jej klatka miarowo unosiła się pod wpływem oddechów. – Lubię Cię, lubię Twoje towarzystwo, naprawdę lubię. Tylko musisz mi obiecać, że nigdy się we mnie nie zakochasz, nie możesz tego zrobić, dobrze?

Nie zakochasz się, bo już się zakochałeś. 

***
powinno być inaczej. 
to są wyrwane momenty z ich życia. 
mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. 
jeśli nie wyjdzie w praniu. 
końcówka śmierdzi mi jednym filmem.
przepraszam.
            


niedziela, 29 czerwca 2014

To przypadek czy przeznacznie, znów ich postawiło na swojej drodze?

Robisz to co kochasz. Robienie zdjęć pozwala Ci zapomnieć. Nie myślisz o problemach, o niczym innym niż to, co sprawia Ci radość. W pewnym momencie zauważyłaś Jego. Siedział na ławce i przyglądał Ci się.
- Przestaniesz? - zajęłaś miejsce obok niego.
- Co mam przestać? - udawał, że nie wie o co chodzi.
- Gapić się na mnie.
- Przejdziemy się? - wstał i wyciągnął do Ciebie rękę. Ruszyłaś przodem. Szliście ramię w ramię. Zasypywał Cię masą pytań, jakby chciał wiedzieć o Tobie wszystko.
- Lubisz to? - wskazał na wiszący na Twojej szyi aparat.
- Kocham.
Dziwne uczucie towarzyszyło Ci przy nim, prawda? Z jednej strony chciałaś spędzić w Jego towarzystwie jak najwięcej czasu, a z drugiej nie chciałaś, żeby przekroczył niewidzialną granicę jaką stawiałaś w kontaktach z ludźmi. Zawsze trzymałaś innych na dystans. On był całkiem innym i mogłaś to już stwierdzić po drugim spotkaniu z Nim. Z zainteresowaniem słuchał tego co mówisz. Zadziwiał Ci, ale trzymałaś się na dystans.
Nie przywiązuj się, nie przywiązuj się - powtarzałaś te słowa jak mantrę…
Nie wiedziałaś, czy Ci się to uda.

Nigdy jeszcze nie zdarzyło Ci się tak, żebyś cały czas myślał o kobiecie, z którą spędziłeś jedna noc. Zwykle, wraz z zamknięciem za nimi drzwi nad ranem, kończyła się ich rola w Twoim życiu. Ona była inna. Nie wiedziałeś o Niej nic konkretnego. Ani gdzie mieszka, ani jakie nosi nazwisko, ani co lubi. Wiesz tylko, że ma na imię Iga, że ma wytatuowaną różę na przedramieniu i kilka gwiazdek na karku.  Tylko tyle wystarczyło byś cały czas miał jej twarz przed oczami.
Po zakończonym sezonie nie miałeś, co ze sobą zrobić. Do zgrupowania kadry pozostało jeszcze trochę czasu. Monia z Michałem wyjechali na wakacje, a ty sam włóczyłeś się bez celu po parku, gdzie odbywał się jakiś festyn rodzinny z okazji pierwszego dnia lata.  Pogoda dopisywała, więc roiło się od biegających  dzieci, panował istny harmider. Ona też była. Zerkała na wszystko zza obiektywu swojego aparatu. To nie mógł być przypadek. Usiadłeś na pobliskiej ławce i przyglądałeś się, jaką radość z tego czerpała, z jaką pasją do tego podchodziła.
Zauważyła Cię.
- Przestaniesz? - usiadła obok Ciebie.
- Co mam przestać?
- Gapić się na mnie?
- Przejdziemy się? - wstałeś i wyciągnąłeś w jej stronę rękę. Ruszyła przodem. Szliście ramię w ramię, a ty próbowałeś dowiedzieć się o Niej czegoś więcej.
-Lubisz to?
- Kocham.
Nigdy dotąd nie spotkałeś takiej osoby. Nigdy nie narzekałeś na brak zainteresowania ze strony kobiet, a szczególnie od tych, które kończyły z tobą w łóżku. A Ona? Ona go nie okazywała. I to jeszcze bardziej cię do Niej ciągnęło. Była obojętna na twoje uroki, a o swojej pasji mogła mówić godzinami. Ty z chęcią tego słuchałeś.
To zadziwiające, spotykasz osobę drugi raz w życiu, a masz wrażenie jakbyś znał ją całe życie, w jej towarzystwie czujesz się swobodnie, możesz być sobą.
- To tutaj - mówi kiedy stajecie pod jej blokiem.
- To kiedy?
- Kiedy co?
- Kiedy się znów spotkamy?
- Skąd wiesz, że się spotkamy?  - uśmiechnęła się i nim cokolwiek zdążyłeś powiedzieć, zniknęła w budynku.

Wiedziałeś, że spotkacie się jeszcze nie raz.
                      
***
Dziękujemy Ani za dodanie rozdziału. 

czwartek, 19 czerwca 2014

On i Ona samoistne jednostki tak bardzo różniące się od siebie.

                Kim jest dziewczyna, która kreci tyłkiem w rytm każdej piosenki puszczanej przez DJ-a? Kim jest ta zawsze uśmiechnięta, radosna osoba? Kim jest w tym momencie? Kim? Silną pewną siebie kobietą. Kim będzie po powrocie do mieszkania? Kim?  Małą dziewczynką, która zawsze pokazuje silną stronę, a w domowym zaciszu kiedy zostaje sam na sam z myślami i ciszą jest kruchym dzieckiem, które wypłakuje bóle swojego życia w ulubioną poduszkę. A rano znów wstanie z uśmiechem na twarzy pełna chęci do życia. Bo ona chce żyć ale czasem nie ma siły. Paskudztwo bezpardonowo zżera ją od środka nie licząc się z jej uczuciami.
                Kim jest ta kobieta?
                Ty nią jesteś.
                Tańczysz wśród tłumu imprezowiczów, a wokół ciebie kręciło się kilkoro mężczyzn próbujących się zbliżyć. Masz  z tego frajdę, bo wiesz, że liczą na coś więcej a ty po prostu odprawisz ich z kwitkiem. Nie szukasz miłości, a żaden z nich w twoim mniemaniu nie nadaje się na nocną przygodę. Podchodzisz do baru po ulubionego drinka, którego sączysz siedząc na wysokim krześle rozglądając się za ciekawszą zdobyczą. Dostrzegasz dwóch mężczyzn, jeden z nich prowadzi ze sobą kobietę i  od razu wkraczają do tańca. Drugi stoi i rozgląda się. Czyżby przyszedł tu po to samo co ty?
                Wysoki, umięśniony brunet. Idealny dla ciebie.
                - Co taka piękna kobieta robi tutaj sama? – pyta siadając obok ciebie zamawiając drinka.
                - Szuka towarzysza – bierzesz ostatni łyk i zgrabnie kręcąc tyłkiem ruszasz na parkiet czując na sobie jego spojrzenie i doskonale wiedząc, że zaraz ruszy za tobą, a świt przywitasz u jego boku.
                Tylko, nie wiesz, że sprawi iż zechcesz witać tak każdy kolejny.  
                Kim jest mężczyzna, który po każdym meczu, imprezie budzi się u boku innej kobiety? Kim jest ten do którego lgnął tabuny kobiet? Kim jest ten, który nie przejdzie ulicą bez zaczepienia chociażby jednej kobiety? Kim? Silnym pewnym siebie mężczyzną, który szuka tej jedynej. Szuka tego czego łóżkowe związki mu nie dają. Szuka prawdziwej miłości.
                Kim on jest?
                Ty nim jesteś?
                Typowy, wolny piątek dla waszej trójki. Wraz z Michałem i Moniką wybieracie się na imprezę. Wchodzicie do klubu, a para od razu mknie na parkiet. Szukasz dogodnej partnerki na tę noc, ale panie na parkiecie nie powalają. Przy barze dostrzegasz zgrabną brunetkę popijającą drinka i już wiesz czego chcesz. Chcesz ją. Jest idealna dla  ciebie.
- Co taka piękna kobieta robi tutaj sama? – nie próżnując od razu zagadujesz.
- Szuka towarzysza – bierze ostatni łyk i zgrabnie kręcąc tyłkiem rusza na parkiet, a ty nie możesz oderwać od niej spojrzenia. Łykasz szybko to co barman postawił przed tobą i ruszasz za nią.  Kobieta doskonale wie jak działa na facetów, jak działa na ciebie i idealnie to wykorzystuje. Z każdą kolejną chwilą coraz bardziej jej pragniesz. Jednak sprawia, że czujesz się inaczej niż przy wszystkich poprzednich kobietach, nie wiesz co to jest, ale wiesz, że jutrzejszego dnia obudzisz się u jej boku.
                Tylko, nie wiesz, że sprawi iż zechcesz witać tak każdy kolejny.


Kusiło, kusiło i skusiło. i Annie pomogła. 
Za długo kazałam wam czekać.
polubicie ich.