niedziela, 20 lipca 2014

Całe życie uciekałam przed miłością, a kiedy życie mi ucieka miłość na mnie wpada.

                Kiedy człowiekowi zaczyna zależeć zachowuje się zupełnie inaczej. Nie chce się zawodzić tej osoby. Pragnie dzielić każdą z możliwych chwil. Ale przecież Tobie nie zależy, Tobie nigdy nie zależy. Nigdy się nie przywiązujesz. Nigdy się nie zakochujesz. Skoro tak było, to dlaczego to robiłaś? Dlaczego stawałaś na głowie by do umówionej godziny poczuć się lepiej, żeby nie bolał cię każdy milimetr drobnego ciała? Żebyś mogła pewnie stanąć na nogach bez zawrotów głowy i zupełnej pustki przed oczami? Nie wiedziałaś, ale na pewno ci nie zależało.
                Byłaś przyzwyczajona do tych dni kiedy to cholerstwo odbierało ci wszystkie siły. Zwykle tak jak radzili lekarze, czekałaś aż to minie. Tego dnia nie mogłaś. Najzwyczajniej w świecie nie mogłaś tak po prostu tego przeczekać. Dlaczego? Obiecałaś mu, że będziesz, a nie chciałaś Go rozczarować. Mimo wszystko punkt osiemnasta byłaś w mieszkaniu atakującego i czekałaś aż poda swoje popisowe danie.
                - Pewnie trafię jeśli powiem, że przygotowałeś coś z kuchni włoskiej?
                - Tak łatwo dałem się rozgryźć?
                Zaśmiałaś się. Naprawdę lubiłaś spędzać czas w Jego towarzystwie. Nawet chętnie słuchałaś jak opowiadał o siatkówce. Obiecałaś, że przyjedziesz na jeden z meczy w ramach tegorocznej Ligii Światowej.
                - Nie smakuje Ci?
                - Smakuje, smakuje naprawdę – uśmiechnęłaś się delikatnie – przepraszam, muszę do toalety – chciałaś wstać ale od razu zakręciło Ci się w głowie jak i zrobiło ciemno prze oczami.
                - Iga, wszystko w porządku?
                - Tak oczywiście, to chwilowe – spróbowałaś ponownie i już było o wiele lepiej. Zdołałaś przejść kawałek i upadłaś. Momentalnie straciłaś kontakt z rzeczywistością. Mężczyzna zaniepokojony hałasem od razu znalazł się przy Tobie. Próbował do Ciebie mówić ale był zupełnie zagubiony w zaistniałej sytuacji. Nigdy dotąd nie przytrafiło mu się nic podobnego. Nie wiedział czy od razu zabrać cię do szpitala czy spróbować cię ocucić. Po Twoim ostatnim krwotoku wydawało mu się to coraz bardziej podejrzane. Jednak po chwili odzyskałaś przytomność.
                - Zbyszek?  Co się stało? – mężczyzna przełożył cię na kanapę.
                -Straciłaś przytomność. Na pewno wszystko w porządku? To nie jest normalne, najpierw ten krwotok teraz to. Co się dzieje? – bałaś się tego momentu. Bałaś się, że nie będziesz mogła przed nim ukrywać tego, że jesteś chora, że prędzej czy później on także będzie musiał poznać całą prawdę.  – Jutro zabiorę Cię do lekarza.
                - Nie muszę iść do lekarza by wiedzieć skąd te omdlenia i zawroty. Oni nic nowego mi nie powiedzą i nie poradzą na to – Chciałaś usiąść ale znów wróciły zawroty głowy.
                - Spokojnie, leż. Może przyniosę Ci wody?!– już wstał i chciał iść do kuchni.
                - Jestem chora. Umieram. – i w tym momencie go zamurowało, a ty chcąc nie chcąc musiałaś powiedzieć mu o wszystkim.

                Niecodziennie dowiadujesz się o tym, że osoba którą obdarzyłeś ogromnym uczuciem umiera. Niecodziennie dowiadujesz się, że ten ktoś umiera i nie ma dla niego ratunku, mimo że kochasz tą osobę nie możesz jej pomóc. Jakie to uczucie?
                Okropne.
                Okropna jest ta bezsilność którą teraz w sobie czułeś. Tak bardzo chciałeś, a nie mogłeś jej pomóc. Leczenie przestawało dawać efekty. Chciałeś być przy niej, chciałeś jej pomóc. Chociażby wspierać mentalnie.  Odkąd Iga pojawiła się w Twoim życiu ono zmieniło się diametralnie. Zacząłeś inaczej postrzegać wszystko dookoła. Podobno człowiek zmienia się pod wpływem miłości, ale przecież Twoja miłość nie zapowiadała się szczęśliwie. 
Do dnia kiedy kobieta powiedziała Ci o swojej chorobie nawet przez myśl Ci nie przeszło, że ona nie dożyje starości. Faktem jest, ze każdy człowiek jest samoistną jednostką, każdy ma swój unikalny sposób bycia, każdy zostawia inny ślad linii papilarnych, każdy jest inny. Bezprecedensowy. Tak i każdy inaczej zareaguje na wieść o tym, że umiera, inaczej żyje ze świadomością, że od wewnątrz zżera go paskudna choroba. Powiedziałbyś, ze znaczna część ludzi się załamie. Nie będzie widziała dalszego sensu życia, bo przecież za kilka-kilkanaście miesięcy jej ziemska Egzystencja dobiegnie końca. Zostanie tylko kilka wspomnień, które po okresie bólu, tęsknoty i cierpienia pokryją się warstwą kurzu w sercach bliskich. Aczkolwiek są również tacy ludzie, którzy nie czują oddechu śmierci na karku, nie słyszą jego kroków które z dnia na dzień stają się bliższe. Są osoby które potrafią żyć z tym jak gdyby nigdy nic się nie stało. Właśnie taka była Iga. Siedząc z nią na parkowej ławce i słysząc jej dźwięczny śmiech nigdy nie przypuszczałbyś że ona umiera. Zawsze była taka radosna, uśmiechnięta, a radością z każdej chwili potrafiła zarazić wszystkich dookoła.
- Jak ty to robisz?
- Co robię?
- Jesteś taka spokojna, szczęśliwa, a wiesz przecież, że niedługo zostawisz tutaj wszystkich których kochasz, że niedługo… no wiesz
- Że niedługo umrę. Nie bój się tego słowa. To normalne słowo. Wszyscy kiedyś umrzemy, tylko ja szybciej, wcześniej i będę na wszystkich patrzeć z góry, będę się śmiać z ludzi kiedy będą się potykać o własne nogi, kiedy zderzą się z drzwiami w markecie, bo te nie zdążą się otworzyć, będę z nimi płakać gdy spotka ich tragedia i będę się z wami cieszyć gdy wygracie kolejne medale.
- I potrafisz tak po prostu o tym mówić?
- Nauczyłam się żyć chwilą, tym co jest teraz, a nie tym co będzie jutro. Ważne jest tu i teraz! Zapamiętaj to sobie. Chodźmy się przejść.
I poszliście przed siebie. Ramię w ramię. Czułeś, że dziś jest inna, że nie trzyma się tak blisko Ciebie. Kiedy robisz krok w jej stronę – odsuwa się.
- Chciałabym Cię o coś zapytać – powiedziała kiedy zbliżaliście się do jej mieszkania.
- Wiesz, że możesz pytać o wszystko.
- Dlaczego to zrobiłeś?
 Nie wiedziałeś o czym mówi.
- Dlaczego się we mnie zakochałeś? Prosiłam Cię byś tego nie robił, a ty obiecałeś. Ja miałam już wszystko poukładane. Żyję ze świadomością, że umrę, że niewielu będzie po mnie płakać chociaż też obiecali, że tego nie zrobią, ale pojawiłeś się ty – odwróciła się w Twoją stronę – z tym swoim uśmiechem którym bajerujesz każdą kobietę i spojrzeniem w którym można zatonąć. Tylko wiesz co? Zrobiłeś coś gorszego niż zakochanie się we mnie.
 Byłeś zagubiony w jej słowach. 
- Pozwoliłeś bym ja pokochała Ciebie, a ja całe życie uciekałam przed miłością, a kiedy życie mi ucieka - miłość na mnie wpada.  
- Wiesz, serce nie sługa.
- Pocałuj mnie po prostu.

I zrobiłeś to, zrobiłeś to o co Cię poprosiła. Pocałowałeś ją jak jeszcze żadną inną kobietę. 

***
po wielu narzekaniach.
których musiała słuchać Coquette:*
jest!
mam nadzieję, że wynagrodziłam wam tą końcówką oczekiwanie.
chyba nawet mi się to podoba. 
zaległości nadrabiam.
chodziło o romansidło Sparksa:) 
do następnego:* 

środa, 9 lipca 2014

A za rogiem może czaić się miłość, prawdziwe zakochanie które zmieni wszystko w ich życiu.

Stefan ostatnio coraz częściej Cię zawodził. Tak jak i teraz. Kiedy wracałaś z zakupów piątkowego popołudnia coś zaczęło Ci się dymić spod maski więc szybko zjechałaś na pobocze. Mechanik z Ciebie był marny więc nawet nie domyślałaś się co mogło się stać. Na domiar złego zapomniałaś komórki.
- Stefan wiem, że ty jesteś stary, ale mogliśmy chociaż do domu wrócić. – Wyjęłaś z torebki paczkę kwaśnych żelek i konsumując je oparłaś się o drzwi swojego garbusa. – I co my teraz zrobimy? – kontynuowałaś swój monolog do samochodu. – Inaczej się umawialiśmy. Musisz jeszcze pożyć.  Ja ci taką fajną zawieszkę zapachową kupiłam.
Usłyszałaś, że tuż za Twoim samochodem zatrzymał się jakiś inny, a po chwili ktoś z niego wyszedł. Zaśmiałaś się widząc Bartmana kierującego się w Twoją stronę z głupim uśmiechem.
- No i czego się szczerzysz? Auto Ci się nigdy nie popsuło? – wysunęłaś w jego stronę paczkę ulubionych żelek – Jak mi pomożesz to dam Ci żelka.
- Temu gruchotowi nie da się pomóc. Nie boisz się nim jeździć?
- Stefan nie słuchaj go, on się nie zna – pogłaskałaś dach swojego auta.
- Stefan?  - parsknął śmiechem wyrywając Ci z dłoni paczkę żelek i od razu pochłonął kilka z nich.
- Ey! Oddaj – krzyknęłaś – Już Cię nie lubię – burknęłaś kiedy oddał CI puste opakowanie.
- Dobre były. – wyjął z kieszeni telefon i wykręcił jakiś numer zostawiając Cię samą przy aucie. Wrócił bo kilki minutach, a ty opróżniałaś już kolejną paczkę żelek.
- Nie mówiłaś, że masz jeszcze jedno opakowanie.
- Co ze Stefanem?
- Mój znajomy mechanik za niecałą godzinę po niego przyjedzie i odholuje do swojego warsztatu. – znów chciał zabrać jej żelki.
- Łapy precz!
- Teraz jedziemy do Ciebie na kolacje. Jakoś musisz mi się odwdzięczyć za uratowanie Stefana.
- A będzie żyć? – pokiwał głową i wsiedliście do jego auta
- Musimy podrzucić mu jeszcze kluczyki.
- Moje zakupy są w bagażniku.

Przyglądałeś się jak dziewczyna krząta się między kuchennymi szafkami. Wyglądała tak zabawnie.  
- Co dobrego serwuje dziś szef kuchni?
- Naleśniki z dżemem brzoskwiniowym albo jajecznicę, co wolisz?
- Naleśniki z nutellą? – wyjęła z szafki pusty słoik po czekoladzie. – O nic nie pytałem. Mogę się rozejrzeć po mieszkaniu?
- Tylko niczego nie ruszaj – pogroziła Ci czymś czego używała do przewracania naleśników na patelni.
Jej mieszkanie nie było duże ale bardzo przytulne. Takie ciepłe i przytulne w swojej prostocie. Nie było tam wielu zdjęć czy drobiazgów. Kilka fotografii w pokoju przedstawiało małego chłopca, a jedna Igę z rodzicami i chłopcem. Wszyscy szczęśliwi, uśmiechnięci. Zaciekawiła Cię kolekcja jej płyt. Większość klasyków z wielu gatunków. Wybrałeś jedną płytę Beatlesów i odtworzyłeś. Od razu z głośników wydobyło się She Loves You Bardzo lubiłeś tą piosenkę.
Trzask drzwi wyrwał Cię z wsłuchiwania się w słowa.
- Iga coś się stało? – zapytałeś będąc pod drzwiami łazienki gdzie właśnie dziewczyna weszła.
- Wszystko w porządku, daj mi chwilkę. – zmartwiłeś się widząc krople krwi na podłodze.
- Tutaj jest krew. Powiedz co się stało. – nie odzywała się, a zza drzwi słyszałeś tylko lecącą wodę – Iga wchodzę.
- Nie! – krzyknęła, ale zdążyłeś znaleźć się już przy niej. Pochylała się nad umywalką przyciskając do twarzy ręcznik. – To nic takiego, naprawdę. Proszę wyjdź. – nie słuchałeś jej słów. Zrobiłeś to czego udało Ci się nauczyć jeszcze w szkole na zajęciach z pierwszej pomocy by zatamować krwotok z nosa, który po kilku minutach ustał. – To się czasem zdarza. – otarła twarz i pomogłeś opuścić jej pomieszczenie – Chwilę odpocznę i będzie wszystko dobrze. – próbowała się do Ciebie uśmiechać, ale nie wychodziło jej to, a ty nie wiedziałeś co w tej chwili powiedzieć. Byłeś w totalnym szoku po tym co przed chwilą się wydarzyło, czego byłeś świadkiem. Udało Ci się zachować zimną krew i pomóc jej. – Nasza kolacja. Będzie zimna.
- Od dawna tak się dzieje? – zapytałeś – to nie jest normalne.
- Dla mnie jest. Nie chcę teraz o tym rozmawiać, jestem zmęczona – usiadła – strasznie boli mnie głowa.
- Chyba powinienem zabrać Cię do lekarza.
- Nie ma takiej potrzeby, zaprowadź mnie do sypialni, dobrze? – Pomogłeś jej wstać i poprowadziłeś do wskazanego pokoju. – Zostaniesz ze mną? – zapytała przykładając swoją głowę do poduszki. Pokiwałeś na zgodę i zająłeś miejsce obok niej. Dokładnie przyglądałeś się jej twarzy. Z przymkniętymi powiekami wyglądała tak spokojnie, jej klatka miarowo unosiła się pod wpływem oddechów. – Lubię Cię, lubię Twoje towarzystwo, naprawdę lubię. Tylko musisz mi obiecać, że nigdy się we mnie nie zakochasz, nie możesz tego zrobić, dobrze?

Nie zakochasz się, bo już się zakochałeś. 

***
powinno być inaczej. 
to są wyrwane momenty z ich życia. 
mam nadzieję, że rozumiecie o co mi chodzi. 
jeśli nie wyjdzie w praniu. 
końcówka śmierdzi mi jednym filmem.
przepraszam.