niedziela, 15 lutego 2015

don't go away

                Pękało Ci serce, kiedy widziałeś jej uśmiech łamany bólem, kiedy widziałeś jak mimo potwornego bólu przywołującego łzy ona uśmiecham walczyła o każdy oddech. Pękało Ci serce, kiedy Twoja ukochana próbowała oszukać wszystkich, że jest dobrze, że czuje się dobrze, ale Ty widziałeś jak wiele ją to kosztuje. Chciałeś pomóc, złagodzić ten ból, ale nie mogłeś. Byłeś bezradny. Każdy kolejny pobyt w szpitalu wysysał z niej resztki życia i sił do walki. Z dnia na dzień była coraz chudsza, bledsza. Ubrania, które nosiła dotychczas wisiały na niej, bałeś się, że twój dotyk może ją zranić, sprawić większy ból niż odczuwa.
                Mimo tego wszystkiego nie poddawałeś się, nie mogłeś jej pokazać swojego strachu. Byłeś twardy i silny, zawsze ją wspierałeś. Kiedy ona się załamywała, to ty musiałeś być tym, który ją podniesie, mimo że sam czasem tego potrzebowałeś.
                - Dlaczego ze mną jeszcze jesteś? – Podniosłeś wzrok znad laptopa i spojrzałeś na jej sylwetkę przy oknie. – Dlaczego jeszcze mnie nie zostawiłeś? – łamał jej się głos. Zamknąłeś laptopa, złożyłeś okulary obok i podszedłeś do niej.
                - Kochanie, co Ty mówisz? – Jej wzrok utkwiony był gdzieś w oddali.
                - Masz przeze mnie same problemy, przez moją chorobę, ciągłe wizyty w szpitalu i moją ciągłą potrzebę pomocy. Rujnuję Ci życie.
                - Przestań tak mówić – twój głos prawie przypomniał krzyk.
                - Ale taka jest prawda.
                - Proszę Cię przestać! Nie mogę tego słuchać – łapiesz jej twarz w dłonie zmuszając by spojrzała na ciebie. – Nigdy, przenigdy nie mów takich rzeczy, jesteś najlepszym, co mnie w życiu spotkało, dzięki tobie zrozumiałem, co to prawdziwa miłość, gdybym miał wybierać jeszcze raz, wybrałbym ciebie, rozumiesz? – Po jej twarzy płynął łzy. – Kocham Cię najmocniej na świecie – przytulasz ją do siebie – Nigdy więcej tak nie mów.
                Potem, każdy kolejny dzień był gorszy. Bywało tak źle, że Iga nie miała siły wstać z łóżka.  Jej mięśnie odmawiały posłuszeństwa. Przepłakiwała całe dnie, a ty z nią.
                Rzuciłeś siatkówkę. Chciałeś musiałeś być przy niej, a ciągłe wyjazdy, treningi to uniemożliwiały. Teraz Iga była najważniejsza, a klub zgodził się byś wrócił, kiedy wszystko wróci do normy. Ty wiedziałeś, że już nic nie wróci do normy, że z twoją żoną będzie gorzej, a nie lepiej, że koniec jest bliski, że niewiele jej zostało. Ona też była tego świadoma. Dlatego spędzaliście każdą chwilę razem. Odwiedzali was przyjaciele, rodzina.
                Raz było gorzej, raz lepiej. Były dni, kiedy nawet udawało wam się wyjść na krótki spacer czy chociaż posiedzieć na ławce przed blokiem. Naprawdę korzystaliście z tego, na co pozwalała wam jej choroba.
                Pewnego dnia, tego lepszego dnia, po wyjściu Moniki i Michała zmywałeś naczynia, a ona poszła się wykąpać. Długo nie wracała, co cię zaniepokoiło. Znalazłeś ją na zimnej podłodze w łazience nieprzytomną. Zabrało ją pogotowie. Od tego wypadku każdy dzień spędzaliście w szpitalnej sali. Ona dostawała końskie dawki leków przeciw bólowych, a ty przy niej czuwałeś. Gdyby nie Michał, nie jadłbyś, nie pił i pewnie nie spał. To on, jak i jego ukochana zmieniali Cię przy łóżku Igi i pilnowali być nie zapomniał o dostarczaniu organizmowi odpowiedniej dawki pokarmu. Sam w tym czasie potwornie zmizerniałeś.
- Zastanawiam się jak to będzie, jak rozpoznać, że to już teraz, że teraz odchodzę, na zawsze.
- To się dzieje stopniowo, nie od razu, będziesz senna, pozbawiona energii, nie będziesz miała siły mówić, ani jeść czy pić, nawet nie będziesz chciała tego robić, utracisz przytomność, ale będziesz czuć, jeszcze będziesz czuć ludzi wokół ciebie aż odpłyniesz, tak jakbyś zasypiała, ale z tego snu już się nie zbudzisz.  
- Boję się. Niby się z tym pogodziłam, ale jednak boję się, strasznie się boję.

- Pamiętasz, co mi powiedziałaś, kiedy pierwszy raz tutaj trafiłaś? Miałaś szesnaście albo siedemnaście lat. Powiedziałaś mi, że Bóg tak chce, że nie rozumiesz jego wyboru, ale musisz się z tym pogodzić i pogodziłaś się. Ty i twoi bliscy. Pokazałaś im, że ty się tego nie boisz i oni też nie mogą. Zobacz, co w życiu spotkało Cię dobrego. Może gdyby nie ta przeklęta choroba, nie poznałabyś swojego męża, nie przeżyłabyś z nim tych cudownych dni, może on był wynagrodzeniem, za chorobę? Strach tutaj jest normalny, ale wierzę, że wszystko, co teraz zrobisz, będzie takie jak być powinno. 


Dobry wieczór. 
Nie lubię zostawiać niedokończonych spraw więc wracam! Nie wiem co mam napisać jeszcze. Ucieszę się jeśli jeszcze tutaj jesteście i dotrwacie do końca razem ze mną. Obiecuję, że kolejny będzie szybciej, bo już czeka na swoją chwilę. 
Całuję :*

14 komentarzy:

  1. Nawet nie wiesz jak się cieszę ze wróciłaś! <3 historia jest cudowna, ale bardzo smutna. Boję się o Igę tak samo jak jej najbliżsi. Wierzę jednak, że będzie walczyć do konca.
    Całuję :*

    OdpowiedzUsuń
  2. Dziękuję, że dałaś mi znak o reaktywacji. To miłe, że o mnie pamiętalas.
    Ten rozdział rozdziera serce nie tylko małżeństwu, ktore to przezywa, nie tylko przyjaciolom, lecz także czytelnikowi.
    Jest rano a ja juz płaczę...
    Iga boi się odejść, nie wie, czy zdazy się pożegnać. Ja bardzo dobrze wiem, ze zawsze jest za wcześnie ma smierc, nie zawsze zdążymy sie pozegnac i zrobic to co zaplanowalismy. O tyle Igi najbliżsi sa "wygrani", bo wiedzą, że Iga niedlugk odejdzie z tego swiata. Ja osobiscie przegralam. Nie zdazylam sir pozegnac z ukochana osoba.
    Mam nadzieję, że pomimo bolu jaki nimi targa zdaza pozegnac się i nie zapomna powiedziec: kocham i jestem przy Tobie w najważniejszym momencie.
    Całuje i do następnego

    OdpowiedzUsuń
  3. Cieszę się, że wróciłaś :) Kocham tego bloga pomimo świadomości, że jest to smutna historia i pomimo tego, że naprawdę nienawidzę smutnych zakończeń to kocham twoją historię i chcę ją przeczytać do końca :)
    Czekam na next!

    OdpowiedzUsuń
  4. Fajnie, że postanowiłaś jednak dokończyć to opowiadanie :)
    Smutno się czyta o Idze, która z dnia na dzień gaśnie w oczach. Najgorsza w tym wszystkim jest ta bezsilność głównej bohaterki i jej bliskich wobec niesprawiedliwości losu oraz medycyny wobec postępującej choroby. Chyba jedynie obecność i wsparcie Zbyszka są dla Igi osłodą tych ostatnich dni.
    Pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
  5. ojj! niech się nie poddaje! Zibi jst taki słodki :3 uwielbiam tą historię, mimo że smutna! :c
    fajnie że wróciłaś i kończysz bloga! dłuuugo na to czekałam :3
    z niecierpliwością czekam na kolejny! :*

    OdpowiedzUsuń
  6. Zamiast się uczyć to czytam, tak bardzo tęskniłam!
    Boziu, z takim bólem mi się czyta, dobrze przynajmniej, że znaleźli siebie, że przez moment mogą być szczęśliwi...
    Vein

    OdpowiedzUsuń
  7. Czekałam i się doczekałam ;)

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że wróciłaś, co jednak nie zmienia faktu, że ryczę jak głupia i kompletnie nie wiem, co napisać. Mimo że chyba nie ma na to szans, ja naprawdę liczę, że ona przeżyje. Nadal wierzę, że Iga wyzdrowieje, że miłość okaże się silniejsza niż śmierć. Ani Iga, ani Zbyszek nie zasłużyli na taki koniec.
    całuję ;*
    flamex
    [sercem--pisane]

    OdpowiedzUsuń
  9. Ciężko mi nawet cokolwiek napisać! Nie jestem osobą empatyczną ale w tym momencie tak bardzo żal mi Zbyszka, że łzy same lecą...

    OdpowiedzUsuń
  10. przepraszam, że tak późno, ale kompletnie zapomniałam o tym blogu. Cóż, patrzenie na powolne gaśnięcie ukochanej osoby nie jest czymś łatwym, bo uświadamia to nam, że śmierć jest nieodłącznym elementem ludzkiej egzystencji, a właściwie jej końcem. Nie wiem jak Zibi sobie poradzi gdy ją straci. Będzie bardzo ciężko podnieść się po takim ciosie. Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  11. Znalazłam Twojego bloga jakiś czas temu i ostatnio zabrałam się do czytania. Muszę przyznać, tak bardzo mnie wciągnął, że przeczytałam wszystko jednym tchem :) Bardzo się cieszę, że masz zamiar kontynuować pisanie, bo jestem szalenie ciekawa, jak dalej potoczy się akcja. Bardzo podoba mi się kreacja Zbyszka, jaką tu przedstawiłaś, zazwyczaj trafiałam na blogi, gdzie był zimnym, dumnym chłoptasiem, który dopiero z czasem się zmienia. Tutaj zapałałam do niego ogromną sympatią od pierwszego zdania :D Z niecierpliwością czekam na kolejną odsłonę, pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń
  12. Cieszę się, że wróciłaś! <3 Mam nadzieję, że na dobre!? :)
    Wracając do treści... cieszyłam z Twojej reaktywacji, ale smucę z powodu, że bohaterka nam odchodzi... Niby zdarzają się cuda, ale oglądając zwiastun nie mam co na niego liczyć :/ Dlatego niecierpliwie czekam na ciąg dalszy!
    Ściskam! :*

    OdpowiedzUsuń
  13. Nawet sobie nie wyobrażasz jak bardzo tęskniłam. Byłam, jestem i będę do końca. A.

    OdpowiedzUsuń
  14. Dobrze, że wróciłaś! ;)
    Ten rozdział tak bardzo rozdziera serce, że aż nie wiem co pisać. Może jestem zbyt wrażliwa na takie rzeczy, ale czy da się reagować inaczej? To jest tak cholernie trudne nawet dla mnie jako czytelnika, to nie wyobrażam sobie co też musi czuć Zbyszek. Iga gaśnie z dnia na dzień, a on jest bezsilny. A ta bezsilność jest najgorsza, ona zabija od środka. Nie mam pojęcia jak on sobie poradzi z jej brakiem, bo to raczej kwestia czasu pamiętając zwiastun.


    Ściskam ♥

    OdpowiedzUsuń